Niby wiedzieliśmy, że przyjdziecie, niby spodziewaliśmy się, że będzie aplauz, niby przewidywaliśmy, że będzie fajnie - a pomimo tego: ZAWSZE są to miłe niespodzianki. Mamy więc sporo powodów, aby wyartykułować rozmaite podziękowania.
Dziękujemy więc tym, którzy zechcieli zaszczycić nas swoją obecnością i nie zniechęciły ich pierwsze październikowe dżdże, którzy dotarli do naszej ARKI, a zwłaszcza tym, którzy dopłynęli z nami do samego końca, choć przecież wiemy, że krótko to nie było. Bardzo, bardzo miłe były też prezenty, które otrzymaliśmy. Część z nich zużyjemy zgodnie z ich przeznaczeniem, wznosząc przy tym toasty za zdrowie ofiarodawców. Inne powiesimy na ścianie i będziemy mogli się (z dumą i śmiechem) wpartywać weń na każdej próbie (front page Rolling Stone z nami w roli głównej to jubileuszowy skecz sezonu: We love You - SEMA-PRINT). No i jeszcze wciąż w naszych domach stoją kwiaty - żywe symbole Waszych miłych uczuć. A tort (Majeczko - palce lizać) spożyliśmy jeszcze tego samego wieczora.
W Arce stawiło się też grono przyjaciół, którzy chadzają na większość naszych koncertów. Za waszą bluesową przyjaźń - bardzo dziękujemy. Bez tego chyba nie gralibyśmy aż tyle lat. W logistyce koncertowej mieliśmy też wsparcie ze strony kapelowej młodzieży: sprzedaż biletów oraz koszulek i płyt to zasługa Kasi oraz Marka z Natalią. Młodzieży!! - KGB wam tego nie zapomni! Będziecie wzywani na przesłuchania!
Osobne wyrazy wdzięczności za współudział w muzycznych wysiłkach dla wszystkich naszych scenicznych gości: Ryszardowi, który pokazał jak można grać na gitarze, gdy zaczyna się od bluesa a ma się tyle talentu żeby pójść dalej, dużo dalej; Arturowi, który użył aż trzech klawiatur, bo widocznie byliśmy tego warci; Jaśkowi, który widać dobrze wspomina 2 lata basowania z KGB, skoro chciało mu się zagrać znów z nami; Chórowi Mariańskiemu, który w swej kameralnej wersji stawiał z nami Chwiejne kroki na końcu I seta a potem jeszcze śpiewał dalej a cappella już sobie zeszła ze sceny: Zosi i Matyldzie za wdzięczne wiolonczelowe pizzicata poprzedzające wspólne hard-rockowe riffy z Maszynisty; Monice za niepowtarzalne wykonanie Expresu Ponidzia; Robertowi za niezapomnianą Okazję, na którą zawsze (ktoś) czeka; Zbyszkowi za jego czadowe organy, z których sypał iskry. Amatorom ruchów parkietowych podziękowania za bluesowe tańce-hulańce - zawsze to milej grać gdy widać takie poruszenie. W naszej galerii oraz na Facebook'u są już zdjęcia z koncertu. Dziękujemy wszystkim fotografom, od których je otrzymaliśmy. Pochwalimy się także, jeśli będziemy mieć relację wideo. Konrad tyle razy przejeżdżał z kamerą przed sceną, że może będzie Oskar za efekty specjalne?
Nie wiemy czy taki koncert udało by się nam zorganizować w innym miejscu, gdyby do swej ARKI nie zaprosił nas Gospodarz klubu, dyrektor artystyczny Robert Łoś. Dziękujemy i mamy nadzieję, że nie żałuje :) No i last but not least - akustycy, którzy nad konsolą robili wiele aby słychać było wszystko: Thank You guys.
Koniec i bomba, a kto nie był ten trąba!